czwartek, 29 października 2015

„O przyczynie wielu naszych cierpień”

Cecylia Plater Zyberkówna „Życie katolickie”, Rozdział pod tytułem: „O przyczynie wielu naszych cierpień”

Częstokroć zdarza się, że w braku cierpień rzeczywistych, trapimy się urojonemi: trzeba baczną na to zwrócić uwagę, by tego nie dopuścić, bo czyż warto cierpieć nad tem, co niegodne nazwy cierpienia? i czyż nie żal zdrowia, które bądź co bądź cierpienie niszczy, i tylu uczuć serca na to, co jest tylko urojeniem? Tyle jest w życiu cierpień prawdziwych, na cóż sobie ich liczbę pomnażać?.. i to bez żadnej zasługi?
Jakaż jest zazwyczaj przyczyna wielu cierpień? gdzie ich źródło?.. Oto – w wygórowanej i schlebianej miłości własnej, lub w zbytnem rozpieszczeniu. I tak np. wyobrażamy sobie nieraz, że nas nie kochają, nie słuchają, że nas pomijają, że drugim więcej względów okazują aniżeli nam… że to, co drudzy powiedzą, jest uznanem, uwzględnionem… że naszej zaś mowy nikt nie ceni i na nią nie zważa… Zresztą nic nam się nie wiedzie… wszystko się nam sprzeciwia, wszystko nam przeszkadza… i t. p. Z tej to przyczyny oburzamy się wewnętrznie, szemrzemy… czujemy żal i niechęć do wszystkich, a im bardziej się nad sobą roztkliwiamy, im bardziej szukamy względów i uznania u ludzi, tem bardziej one nas omijają; inną razą pokrzyżowanie projektów, maleńka niedogodność, lekkie upokorzenie, nieudana zabawa, wprawia nas w zły humor i niezadowolenie, i daje nam złudzenie, że jesteśmy bardzo nieszczęśliwemi!
Duszo droga! jeśli się kiedy uczujesz dotkniętą podobnem niezadowoleniem, nie szukaj przyczyny na zewnątrz, lecz w sobie, gdyż tam z pewnością ją znajdziesz. Przyznaj odważnie i rzetelnie, że <to tylko miłość własna teraz we mnie cierpi i tak mi dokucza> – a będziesz w całej prawdzie: zrzucając zaś winę na drugich, największą popełniałabyś niesprawiedliwość, ranę swoją tylko rozjątrzając.
Gdy jesteś zupełnie zdrową, wszakże używasz swobodnie wszystkich swoich członków, i nie czujesz nawet, że je posiadasz, o nich nawet nie pamiętasz… ale niech cię tylko palec zaboli, czyliż nie prawda, że zaraz zdawać ci się będzie, że każdy go potrąca, że o wszystko nim zawadzasz, że wszystko mu na drodze stoi? Podobnie rzecz się ma z tymi urojonemi cierpieniami, w których miłość własna obrażona sprawia to złudzenie, że wszystko i wszyscy przeciwko nam się uwzięli!
Najlepszem lekarstwem na podobne choroby duszy (…) jest zbliżenie się do twardej rzeczywistości życia, a zatem przypomnienie sobie, bądź to dawnego prawdziwego cierpienia, bądź ciężkiej przebytej choroby… straty drogiej osoby i t.p., wreszcie odwiedzenie jakiej nieszczęśliwej rodziny, z ostatnią nędzą walczącej…Na podobne wspomnienie lub na ten widok, pierzchną zapewne wszystkie urojone cierpienia, jak mgła poranna przed promieniem słońca – zawstydzimy się może naszej pieszczotliwości i małoduszności, i zrozumiemy wreszcie, żeśmy przez nasze utyskiwania i żale były podobne owemu rozkapryszonemu dziecku, we wszystko opływającemu, które gorzkiemi zalewa się łzami, dla tego, <że piłka braciszka wyżej skacze aniżeli jego piłka>.
Wieluż to braci naszych, z radością podzieliłoby się tem, co my cierpieniem i nieszczęściem zowiemy, i uważaliby się za szczęśliwych, gdyby choć odrobina naszej doli mogła się stać ich udziałem!”

(Cecylia Plater Zyberkówna, Życie katolickie, część II, dział II, Warszawa 1894, s. 174-176. Zachowano starą pisownię i interpunkcję.)
Za: http://trzecizakonfsspx.blogspot.com/p/biuletyny-nr-11-14.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz