Dziś cytuję fragment jej
publikacji Ideał a młodzież w którym prezentuje swoje poglądy na temat
tego, jak życie duchowe przenika codzienne życie społeczne. Dla niej ideałem
jest człowiek, który świadomie żyje w centrum świata starając się być światłem
dla niego i być pożytecznym dla bliźnich, potrzebujących, dla kraju i
społeczeństwa. Sama taka była.
Cecylia prezentuje tu także swoje poglądy na
kierownictwo duchowe. Wykazuje błędy mogące wynikać ze źle pojętej ascezy. Była
osobą niezwykle aktywną i wyraźnie widziała, że człowiek świecki nie powinien
naśladować mniszego życia cechującego się wyniszczaniem, ucieczką od życia,
pogardą dla świata. Bardziej zależało jej na pomnażaniu zalet, cnót,
talentów, rozwoju wewnętrznym, uszlachetnianiu, ofiarności, poszukiwania dobra
i miłości. Pragnęła jak najszersze rzesze młodych ludzi nauczyć otwartości na
innych ludzi, na ich potrzeby. Pragnęła przekonać o potrzebie kształcenia i
rozwoju intelektualnego. Pragnęła przekonać wszystkich, że każdy ma swoje obowiązki,
swoje miejsce, swoje zadanie. A źródłem tego wszystkiego jest dla niej sam
Chrystus.
Ideał a młodzież, Warszawa 1908, s. 46-49.
Ewolucyja ideałów.
Do niedawna
wielu przewodników życia duchowego, zasadzało pracę nad sobą na łamaniu się i odrywaniu od doczesności, na znieczuleniu i
zobojętnianiu*, szukającym zaś wyższej
doskonałości zalecano wyniszczanie się, ucieczkę od życia i od ludzi, pogardę
dla świata, - stosując tu na całej linii system ucieczki i abstynencyi.
U niektórych ascetów wzgląd subiektywny- własnego doskonalenia – wszechwładnie prawie panował. Dziś
zrozumiano, że w ascezie i doskonaleniu się trzeba iść dalej jeszcze, lecz w odmiennym nieco bo bardziej
obiektywnym kierunku, - raczej w kierunku łączącym wzgląd subiektywny z
obiektywnym. Zrozumiano, że złem byłoby
cośkolwiek łamać, lecz że raczej należy wszystkiem kierować, że nie wolno umarzać
nic z tego, czem Bóg obdarzył, lecz tylko w odpowiednim kierunku rozwijać, …że
nie wyniszczać trzeba, lecz tylko podnosić, uszlachetniać, ku dobremu
wyzyskiwać, - według wskazówki
apostoła narodów: „Dobrem zło poprawiać i zwyciężać”.
Zrozumiano
że lepiej naśladuje Chrystusa ten, który
z sercem ofiarnem a gorącem idzie do ludzi, niż ten, który od nich ucieka i
murem chińskim od nich się odgradza** …że na wzór pierwszych chrześcijan,
obracających się wśród pogańskiego społeczeństwa i nam trzeba iść odważnie do
ludzi, do świata, w wir życia, aby tam szarzyć ideały Chrystusowe, wreszcie, że
nie należy przez fałszywą pruderyę od niegodziwości ludzkich oczu swych
odwracać, aby o nich nie wiedzieć, i tą wiadomością krawędzi swych szat nie
zbrukać, lecz owszem, ze należy w każdym kierunku uświadamiać się, aby tem
skuteczniej przeciwko złemu reagować. Zrozumiano jednem słowem, że należy w
wielu razach wzgląd subjektywny - własnego bezpieczeństwa, z obiektywnym –
dobra bliźniego i społeczeństwa pogodzić, a nawet czasami jemu go w granicach
roztropności – podporządkować.
Zrozumiano
jeszcze wiele innych prawd, w czem, - rzecz osobliwa – jaśnieje, że dzisiejszy
pogląd nie jest bynajmniej odbiegnięciem od ideałów postępowania pierwotnych
chrześcijańskich, lecz owszem, że jest wyraźnym do nich zwrotem, z coraz
głębszem ich zrozumieniem i odczuciem.
Zrozumiano, że próżnem byłoby uciekać od świata, aby
się tem ustrzec od pokusy, - boć człowiek sam sobie najniebezpieczniejszą
jest pokusą, i nosi w sobie świat
niebezpieczniejszy od zewnętrznego, i że przeto nie w ucieczce streszczać
się będzie jego bezpieczeństwo, lecz w jasnem uświadomieniu o złem i dobrem, w
ugruntowanej zasadzie chrześcijańskiej, w wykształconej woli, …wreszcie że zło
i dobro poznają dopiero najlepiej w zestawieniu ich ze sobą – nie oceni bowiem
dobra, i nie ukocha go, który o złem nie ma pojęcia.
Zrozumiano że nie należy zwalczać złego ironią,
napaścią, lecz obiektywną prawdą i pracą pozytywną, że błędem jest tworzyć obóz
przeciwko obozowi, lecz że należy do każdego obozu przenikać za światłem
prawdy, a bronią miłości. I czyż nie nauczyli nas tego pierwsi
chrześcijanie?
Zrozumiano
że próżno jest walczyć ze skutkami
złego, ale raczej że należy zwalczać to co je zrodziło, np. nie tyle wprost walczyć ze
skrajnymi stronnictwami, z prostytucją, z nożownictwem, z bandytyzmem, ile z
wadliwem prawodawstwem, z ustrojem społecznym, z analfabetyzmem, z nędzą i t.
p.
Zrozumiano,
że nie należy tyle mówić ludziom o ich
przewrotnościach ile raczej odsłaniać przed nimi dostojeństwo ich duszy, i to
dobro, które w nich tkwi w zarzewiu, aby to dobro dla sprawy dobra wyzyskali,
ze należy w każdym szukać i dopatrywać stron jasnych świetlanych, aby tem
światłem zwalczać w nich ciemności i fałsz i t. p.
Zrozumiano,
że narzekać i lamentować nic nie poradzi,
ale raczej, że należy uświadomiwszy się z tem co jest, zabrać się energicznie
do czynu aby zło naprawić. „Czyż nie byłoby lepiej” – pisze Fogazzaro – w Coriere
del la Sera, - położyć już raz koniec tym skargom bez miary, spojrzeć odważnie
w oblicze społeczeństwa i dostrzec jak wiele jest w nim stron wspaniałych,
które nam ono przedstawia, i rzucić się
z zapałem w sam jego środek, aby wykorzystać te wszystkie strony dodatnie jakie
nam przedstawia. Niechaj więc każdy wyjdzie na pole walki, i zamiast napełniać
powietrze skargami, niech skorzysta ze swej części swobody która nań przypada,
niech spożytkuje swe prawa, i przyniesie sprawie dobra przypadającą nań część
swego umysłu i serca”.
Zrozumiano także, że cieplarniane
życie, odgradzające od ludzi i świata, skupiające w jedną koteryję jest wielką
życiową anomalią, czynnikiem najbardziej antyspołecznym, bo zacieśniającym
umysły, i uniedołężniającym swą jednostronnością do czynu często najlepsze
jednostki.
*Oczywiście, że zdrowa asceza katolicka broniła tu zawsze od wybryków, i
trzyma się złotego środka.
**Chyba że odrębnem powołaniem jest do tego wezwany.
Cecylia
Plater-Zyberkówna, Ideał a młodzież, Warszawa
1908, s. 46-49.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz