środa, 13 listopada 2013

Prawdziwa asceza wg Cecylii Plater-Zyberkówny

Cecylia Plater-Zyberkówna żyła w czasach ogromnych zmian politycznych i społecznych. Doświadczyła życia pod zaborem rosyjskim, jak i w niepodległej Polsce. Starała się wywrzeć swój swoisty wpływ na młode pokolenia Polaków. Kształtowała dziewczęta z ziemiańskich dobrych domów oraz wiejskie dziewczęta w swoich szkołach. Nie była jej też obojętna młodzież męska do której próbowała dotrzeć przez swoje książki i modlitewniki publikowane pod pseudonimami. Zakładała stowarzyszenia wspierające studentów i pisała do czasopism. Przyjaźniła się z księżmi i zakonnikami. Dla wszystkich miała czas.

Dziś cytuję fragment jej publikacji Ideał a młodzież w którym prezentuje swoje poglądy na temat tego, jak życie duchowe przenika codzienne życie społeczne. Dla niej ideałem jest człowiek, który świadomie żyje w centrum świata starając się być światłem dla niego i być pożytecznym dla bliźnich, potrzebujących, dla kraju i społeczeństwa. Sama taka była.

 Cecylia prezentuje tu także swoje poglądy na kierownictwo duchowe. Wykazuje błędy mogące wynikać ze źle pojętej ascezy. Była osobą niezwykle aktywną i wyraźnie widziała, że człowiek świecki nie powinien naśladować mniszego życia cechującego się wyniszczaniem, ucieczką od życia, pogardą dla świata. Bardziej zależało jej na pomnażaniu zalet, cnót, talentów, rozwoju wewnętrznym, uszlachetnianiu, ofiarności, poszukiwania dobra i miłości. Pragnęła jak najszersze rzesze młodych ludzi nauczyć otwartości na innych ludzi, na ich potrzeby. Pragnęła przekonać o potrzebie kształcenia i rozwoju intelektualnego. Pragnęła przekonać wszystkich, że każdy ma swoje obowiązki, swoje miejsce, swoje zadanie. A źródłem tego wszystkiego jest dla niej sam Chrystus.

 

 Ideał a młodzież, Warszawa 1908, s. 46-49.

 

Ewolucyja ideałów.


Do niedawna wielu przewodników życia duchowego, zasadzało pracę nad sobą na łamaniu się i odrywaniu od doczesności, na znieczuleniu i zobojętnianiu*, szukającym zaś wyższej doskonałości zalecano wyniszczanie się, ucieczkę od życia i od ludzi, pogardę dla świata, - stosując tu na całej linii system ucieczki i abstynencyi.

U niektórych ascetów wzgląd subiektywny- własnego doskonalenia – wszechwładnie prawie panował. Dziś zrozumiano, że w ascezie i doskonaleniu się trzeba iść dalej jeszcze, lecz w odmiennym nieco bo bardziej obiektywnym kierunku, - raczej w kierunku łączącym wzgląd subiektywny z obiektywnym. Zrozumiano, że złem byłoby cośkolwiek łamać, lecz że raczej należy wszystkiem kierować, że nie wolno umarzać nic z tego, czem Bóg obdarzył, lecz tylko w odpowiednim kierunku rozwijać, …że nie wyniszczać trzeba, lecz tylko podnosić, uszlachetniać, ku dobremu wyzyskiwać, - według wskazówki apostoła narodów: „Dobrem zło poprawiać i zwyciężać”.

Zrozumiano że lepiej naśladuje Chrystusa ten, który z sercem ofiarnem a gorącem idzie do ludzi, niż ten, który od nich ucieka i murem chińskim od nich się odgradza** …że na wzór pierwszych chrześcijan, obracających się wśród pogańskiego społeczeństwa i nam trzeba iść odważnie do ludzi, do świata, w wir życia, aby tam szarzyć ideały Chrystusowe, wreszcie, że nie należy przez fałszywą pruderyę od niegodziwości ludzkich oczu swych odwracać, aby o nich nie wiedzieć, i tą wiadomością krawędzi swych szat nie zbrukać, lecz owszem, ze należy w każdym kierunku uświadamiać się, aby tem skuteczniej przeciwko złemu reagować. Zrozumiano jednem słowem, że należy w wielu razach wzgląd subjektywny - własnego bezpieczeństwa, z obiektywnym – dobra bliźniego i społeczeństwa pogodzić, a nawet czasami jemu go w granicach roztropności – podporządkować.

Zrozumiano jeszcze wiele innych prawd, w czem, - rzecz osobliwa – jaśnieje, że dzisiejszy pogląd nie jest bynajmniej odbiegnięciem od ideałów postępowania pierwotnych chrześcijańskich, lecz owszem, że jest wyraźnym do nich zwrotem, z coraz głębszem ich zrozumieniem i odczuciem.

Zrozumiano, że próżnem byłoby uciekać od świata, aby się tem ustrzec od pokusy, - boć człowiek sam sobie najniebezpieczniejszą jest pokusą, i nosi w sobie świat niebezpieczniejszy od zewnętrznego, i że przeto nie w ucieczce streszczać się będzie jego bezpieczeństwo, lecz w jasnem uświadomieniu o złem i dobrem, w ugruntowanej zasadzie chrześcijańskiej, w wykształconej woli, …wreszcie że zło i dobro poznają dopiero najlepiej w zestawieniu ich ze sobą – nie oceni bowiem dobra, i nie ukocha go, który o złem nie ma pojęcia.

Zrozumiano że nie należy zwalczać złego ironią, napaścią, lecz obiektywną prawdą i pracą pozytywną, że błędem jest tworzyć obóz przeciwko obozowi, lecz że należy do każdego obozu przenikać za światłem prawdy, a bronią miłości. I czyż nie nauczyli nas tego pierwsi chrześcijanie?

Zrozumiano że próżno jest walczyć ze skutkami złego, ale raczej że należy zwalczać to co je zrodziło, np. nie tyle wprost walczyć ze skrajnymi stronnictwami, z prostytucją, z nożownictwem, z bandytyzmem, ile z wadliwem prawodawstwem, z ustrojem społecznym, z analfabetyzmem, z nędzą i t. p.

Zrozumiano, że nie należy tyle mówić ludziom o ich przewrotnościach ile raczej odsłaniać przed nimi dostojeństwo ich duszy, i to dobro, które w nich tkwi w zarzewiu, aby to dobro dla sprawy dobra wyzyskali, ze należy w każdym szukać i dopatrywać stron jasnych świetlanych, aby tem światłem zwalczać w nich ciemności i fałsz i t. p.

Zrozumiano, że narzekać i lamentować nic nie poradzi, ale raczej, że należy uświadomiwszy się z tem co jest, zabrać się energicznie do czynu aby zło naprawić. „Czyż nie byłoby lepiej” – pisze Fogazzaro – w Coriere del la Sera, - położyć już raz koniec tym skargom bez miary, spojrzeć odważnie w oblicze społeczeństwa i dostrzec jak wiele jest w nim stron wspaniałych, które nam ono przedstawia, i rzucić się z zapałem w sam jego środek, aby wykorzystać te wszystkie strony dodatnie jakie nam przedstawia. Niechaj więc każdy wyjdzie na pole walki, i zamiast napełniać powietrze skargami, niech skorzysta ze swej części swobody która nań przypada, niech spożytkuje swe prawa, i przyniesie sprawie dobra przypadającą nań część swego umysłu i serca”.

Zrozumiano także, że cieplarniane życie, odgradzające od ludzi i świata, skupiające w jedną koteryję jest wielką życiową anomalią, czynnikiem najbardziej antyspołecznym, bo zacieśniającym umysły, i uniedołężniającym swą jednostronnością do czynu często najlepsze jednostki. 

 

*Oczywiście, że zdrowa asceza katolicka broniła tu zawsze od wybryków, i trzyma się złotego środka.

**Chyba że odrębnem powołaniem jest do tego wezwany.

Cecylia Plater-Zyberkówna, Ideał a młodzież, Warszawa 1908, s. 46-49.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz